Rys. 1. Wesele krzczonowskie w Piotrkowie, 1902 r., źródło: [2]
Ktokolwiek widział wesele wiejskie i patrzył na nie z prawdziwym zainteresowaniem, zobaczy w nim zwartą całość obrzędową. W weselnym zgiełku, wrzawie i tłoku, dostrzegamy, że bieg czynności jest z góry określony i jest w nim głęboki sens. Przestajemy być widzami tego wydarzenia, lecz stajemy się uczestnikami obrzędu weselnego. Poszczególni uczestnicy wesela, mają określone funkcje oraz zakres działania. Bohaterami są państwo młodzi i ich rodzina, dalej orszak panny młodej i pana młodego [1].
Rys. 2. Wesele krzczonowskie, 1948 r., fot. ROKiS w Krzczonowie
Nawet zdawałoby się tak podrzędne funkcje jak woźny i kucharki, należą do obrzędu, nie mówiąc już o muzykantach, którzy zaliczani są do orszaku weselnego. Wreszcie inni weselnicy, którzy pełnią swoje role według stanowiska i wieku; grupa dziewcząt z druhną na czele, przeciwstawia się grupie kobiet zamężnych, którym przoduje starościna, a kawalerowie z drużbą otaczają pana młodego [1].
Rys. 3. Zespół wesela krzczonowskiego, 1960 r., fot. ROKiS w Krzczonowie
Niektóre akty weselne spełniane są z powagą i w skupieniu jak czynności sakralne. Inne zaś mają charakter wesołej zabawy. Na obrzęd weselny patrzymy jako na zespół wierzeń i pojęć religijno-magicznych, na wzór sceniczny, widowiskowy, wyrosły z chęci nadania formy dramatycznej obrzędom zawarcia związku małżeńskiego [1].
Rys. 4. Wesele krzczonowskie, 1960 r., fot. ROKiS w Krzczonowie
Wesele krzczonowskie to niezwykle barwne widowisko folklorystyczne, wystawione po raz pierwszy prawdopodobnie w 1930 roku. Scenariusz wesela opracował Bronisław Nycz na podstawie autentycznych obrzędów, które towarzyszyły uroczystości zaślubin na Lubelszczyźnie u schyłku XIX i na początku XX wieku. Wówczas mieszkańcy Krzczonowa i okolicznych wiosek, kultywowali bardzo rozbudowaną obrzędowość weselną.
Film 1. Fragment jednego z najstarszych filmów dokumentalnych o krzczonowskim weselu – lata ’60 XX wieku, źródło: Krzczonów wieś_królewska
Drugi raz wesele wystawione było w 1946 r., a po raz trzeci – w 1960 roku. Muzykę opracował wtedy Józef Gamoń, nauczyciel muzyki z Krzczonowa. Przedstawienie z roku 1946, Józefa Suchtówna oraz Zygmunt Todys starali się nieco udoskonalić, wzorując się na inscenizacji przedwojennej. Uczestniczący aktorzy pomagali w reżyserowaniu, ale też domagali się ściśle określonego zachowania w szczegółach form scenicznych dawnej realizacji scenicznej. Warto zauważyć, że melodie krzczonowskie składają się na tzw. wesele lubelskie (podobnie jak melodie gałęzowskie, wierzchowińskie, turobińskie, bychawskie, biskupickie, żukowskie, janowskie i rybczewickie) [5].
Wesele krzczonowskie – jak na prawdziwy spektakl przystało – składało się z kilku aktów, będących odpowiednikami dawnych obrzędów weselnych. Najpierw były tzw. dowiady, czyli wizyta swatów u rodziny panny młodej, którą wieńczyły zazwyczaj zrękowiny (zaręczyny). Następnie przyszli małżonkowie udawali się – zazwyczaj w sobotę – do kancelarii parafialne, by prosić o zapowiedzi.
W przedślubną sobotę do izby panny młodej wieczorem schodziły się druhny i drużbowie na wicie palmy (zwanej też rózgą weselną) i zabawę z muzyką. Rózga weselna jako istotny rekwizyt pojawia się niemal we wszystkich odsłonach wesela. Jej przygotowanie to jedna z najważniejszych uroczystości przedślubnych. Wiązała się ona z wiciem wianków, dlatego też obrzęd ten nosił nazwę wieńczyny lub rózgowiny [3]. Właśnie tę odsłonę wesela krzczonowskiego przygotowała i wystawia obecnie grupa uczniów ze Szkoły Podstawowej im. S. Staszica w Krzczonowie.
Rys. 5. Zespół biorący udział w projekcie „Wesele krzczonowskie”, 2009 r., fot. ROKiS w Krzczonowie
Zgromadzone wokół stołu druhny przystępowały do wicia palmy. Miały na stole przygotowany, ucięty wierzchołek młodej sosenki – wyrośnięty w pięć bocznych odnóg i dłuższym środkiem, nazywanym królem. Przygotowane były też ścinki kolorowego papieru. Muzykanci już grali, a druhny śpiewały: Pirzy się mateńko pirzy, Niech się wesele szyrzy albo Wijże mi się ładnie, rózgo, Bo Marysia chodzi dumno, Chodzi dumno, zadumano, Bo w Jasieńku zakochano. Na te słowa z komory wychodziła matka panny młodej z przetakiem gęsich białych piór i stawiała je na stole. W owych czasach nici były trudno dostępne, a więc płynęła druga pieśń druhen: Nici mateńko nici – Niech się wesele klici. Matka podawała wtedy nici swojej roboty, uprzędzione na kołowrotku lub na wrzecionie [3].
Rys. 6. Rózga weselna, wykonana przez Zofię Sałek, fot. Iwona Grzeszczyk
Orkiestra grała, wiła się palma weselna, a towarzyszyły jej dowcipy i śmiechy. Gdy wreszcie palma została uwita, orkiestra spostrzegła ważną tę chwilę i grała wtedy żywego oberka. Starsza druhna w takt muzyki wirowała z palmą uniesioną w prawej ręce. Za chwilę zrywał się drużba i tanecznym krokiem ruszał w pogoń za starszą druhną. Rozgrywała się „walka” drużby o zdobycie palmy. Nie było to łatwe zadanie, ale zazwyczaj udawało się za trzecim skokiem. Drużba „wyrywał” palmę z ręki starszej druhny, ku ogólnej radości towarzystwa. Od tej chwili stawał się marszałkiem wesela, co potwierdzał wspólnym tańcem ze starszą druhną. Marszałek był najweselszym, energicznym i dobrym tancerzem, znającym przyśpiewki. Był to prawdziwy przewodnik wesela, a palma w jego ręku – znak „władzy weselnej”.
Dzień ślubu – zawsze odbywał się we wtorek. Już od rana widać było marszałka z rózgą w ręku, uniesioną w górę. Wszędzie obecny, przygotowywał weselny orszak fur (wozów konnych), dla orkiestry, dla starościny i starosty, rodziców, państwa młodych, druhen i drużbów oraz dla pozostałych gości. A wszystko było barwne, roześmiane i serdeczne, zgodliwe, znikały wszelkie dawne urazy i gniewy, panowała ogólna radość. Tuż przed wyjazdem do kościoła nowożeńcy klękali przed rodzicami i prosili ich o błogosławieństwo. Następnie tworzono orszak ślubny z furmanek i ruszano do kościoła. Marszałek dawał znak palmą, Orkiestra grała marsza, wozy porwane przez konie ostro ruszały do przodu, Orszak jechał przez wieś. Ludzie wychodzili na ogrody, stawali przed domami, wyglądali przez okna, a dzieci biegły obok wozu starościny, a ona garściami na prawo i lewo rzucała tzw. szyszki – czyli ciasteczka pieczone specjalnie na tę okazję. Cała wieś żyła weselem. Na wszystko miał oko marszałek. Stał na dennicy z tyłu wozu, wywijał palmą w rytm marsza, pokrzykiwał, podśpiewując: wesele, wesele i o wie wie, o wie wie [3].
Rys. 7. Projekt „Wesele krzczonowskie”, 2009 r., fot. ROKiS w Krzczonowie
Orszak weselny swoim szumem i muzyką ożywiał też następną po drodze do kościoła wieś. Po ślubie, powrót do domu był już znacznie spokojniejszy. Gdy nadchodziła pora obiadu, marszałek z palmą w ręku, z pomocą starościny zapraszał i sadowił gości. Chodząc między stołami, przepijał kieliszkiem ze starościną i starostą, z państwem młodym, rodzicami, drużbami, gośćmi od „starego do młodego”, podśpiewując, do każdego coś przemawiając a w kole tanecznym królując podniesioną w górę palmą. Na ruch palmy orkiestra zaczynała grę a gdy potrzeba na dany znak milkła, by starościna czy druhny mogły pożartować przyśpiewkami. Taniec parami w kole prowadził niestrudzony marszałek, zobowiązany przetańczyć z panną młodą, starościną, wszystkimi druhnami poczynając od „starszej” [3].
Po ceremonii ślubnej wstępowano do karczmy na poczęstunek i tańce. Później wszyscy udawali się do domu panny młodej, gdzie odbywały się kolejne obrzędy-odsłony tego ludowego widowiska. Należały do nich rozpleciny i postrzyżyny. Rozplatano wówczas warkocz panny młodej i podcinano jej włosy [3].
Rys. 8. Projekt „Wesele krzczonowskie”, 2009 r., fot. ROKiS w Krzczonowie
Kolejny akt weselnego obrzędu to oczepiny. W czasie obrzędu oczepin, panna młoda przechodziła ze stanu panieńskiego do stanu niewieściego. Wówczas starościna zdejmowała pannie młodej ślubną czepiec tzw. czapka, ścinał włosy i wkłada czepek niewieści. Po tej kobiecej ceremonii wesele miało się ku końcowi. Jeszcze jeden, dwa tańce z muzyką i marszałkowa palma traciła swą moc. Marszałek rzucał ją w tłum, który w zgiełku i wrzawie rozrywał palmę na kawałki, mawiając że to „na szczęście” [3].
Przypisy:
[1] Teresa Gutek, Janina Pawlak, tekst: Geneza widowiska obrzędowego „Wesele krzczonowskie, rok 2012.
[2] Krzczonowski Gościniec, Nr 1/2006 r., str. 20
[3] Stanisłąw Goluda, notatki ze wspomnień Zofii Sałek z dnia 20 lipca 1982 r.
[4] Zespół Redakcyjny Krzczonowskiego Gościńca, tekst: WESELE KRZCZONOWSKIE.
[5] Teresa Gutek, tekst na podstawie publikacji ,,Wesele Lubelskie”- 1973 r. oraz zapisków Kazimierza Dadeja